kawafis

29 kwietnia 1863 r. urodził się w Aleksandrii największy poeta grecki naszych czasów Konstandinos Kawafis, uważany przez wielu znawców za najwybitniejszego europejskiego poetę XX w.

W szkołach w Polsce trudno dowiedzieć się czegoś o jego wspaniałej twórczości – nauczyciele wolą dręczyć nas drugorzędnymi, ideologicznymi utworami różnych “noblistów”, które trudno nazwać poezją lub corocznym męczeniem sztandarowych kawałków poszczególnych epok….

 

 

 

 

 

Konstadinos Kawafis przyszedł na świat jako dziewiąte dziecko greckiego kupca Petrosa Kawafisa i Charikliji Fotiadis. Rodzina o nazwisku Kawafis, które wywodzi się od tureckiego słowa “kavaf” co oznacza sprzedawca obuwia, należała do greckiej diaspory i żyła poza krajem. Rodzice Konstandinosa poznali się w Konstantynopolu, emigrowali do Anglii a ostatecznie osiedli w Aleksandrii, w której poeta spędził niemal całe dorosłe życie.

W dzieciństwie mieszkał w Liverpoolu dzięki czemu władał językiem angielskim, po powrocie z emigracji częściowo przebywał w domu dziadka w Konstantynopolu, gdzie zapoznał się z tradycją grecką. Poznawał mowę nowogrecką w jej głównych odmianach : katherewusa i dimotiki. Z ich splotu ukształtował swój własny, subtelny poetycki język – tak trudny do przetłumaczenia.

W swej bardzo osobistej, refleksyjnej, trudnej do określenia twórczości Kawafis odszedł od liryczności neoromantycznej wypowiadając się w formach bliskich miniaturom epickim. Jak mało kto był symbolistą  o ogromnym kunszcie i sile przekazu, potrafiącym kilkoma słowami wyrazić głębię ludzkich zmagań.

29 kwietnia 1933 w 70 rocznicę swych urodzin Konstandinos zmarł po ciężkiej chorobie w swym rodzinnym mieście.

 

 

 

*** Mury

 

Nie myśląc, co mi czynią, bez wstydu i litości,
zbudowali dookoła mnie mury wysokie, wielkie.

 

I teraz siedzę tu, i męczę się w beznadziejności,
i o niczym już innym nie myśli umysł żarty przez mękę.

 

Kiedy wznosili mury, czemuż byłem uległy?
Przecież miałem tam w świecie do zrobienia tak wiele.

 

Lecz żadne głosy murarzy do uszu mych nie dobiegły.
Nie uchwyciłem tej chwili, gdy mnie od świata odcięli.

 

 

 

*** Miasto

 

 

Powiedziałeś: Pojadę do innej ziemi, nad morze inne.
Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś inne miejsce.

 

Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążenia
i pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce.

 

Niechby się umysł podźwignął wreszcie z odrętwienia.

Tu, cokolwiek wzrokiem ogarnę,

ruiny mego życia czarne

widzę, gdziem tyle lat życia przeżył, stracił, roztrwonił

 

Nowych nie znajdziesz krain ani morza.
To miasto pójdzie za tobą. Zawsze w tych samych dzielnicach
będziesz krążył. W tych samych domach włosy ci posiwieją.
Zawsze trafisz do tego miasta. Będziesz chodził po tych samych ulicach.

 

Nie ma dla ciebie okrętu, nie ufaj próżnym nadziejom
nie ma drogi w inną stronę.

 

Jakeś swoje życie roztrwonił
w tym ciasnym kącie, tak je w całym świecie roztrwoniłeś.

 

 

Wiersze w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka.